30.3.14

Hades z Browaru Olimp czyli agresywny RIS

Ostatnie dni miesiąca upłynęły na wyczekiwaniu jednego z pierwszych RIS'ów w Polsce. Hades, o którym mowa miał swoją premierę piętnastego marca w łódzkiej Piowotece Narodowej, jednak wersja butelkowa ukazała się z początkiem tego tygodnia. Ogromne zainteresowanie wymagało wzmożonej czujności i nawet kontuzja ręki nie mogła pokrzyżować planów w zdobyciu tego trunku. Niecałe dwa dni, bo tyle czasu utrzymało się na półkach trójmiejskiego sklepu 'smak', dzieliło konsumenta od mieć albo nie mieć czarnego piwa, rodem z otchłani. RIS, czyli  piwo górnej fermentacji o największym ekstrakcie z pośród wszystkich stoutów cechuje się dużą złożonością. Wysoka zawartość alkoholu jak i dość wysoka goryczka (do ok. 90IBU) to główne cechy tego stylu, jednak  cały bukiet może być wzbogacony o akcenty chmielowe (czytaj. owocowe), słodów palonych czy też kawy. 
Browar Olimp na prawdę trzeba pochwalić za wprowadzenie tak ciekawego stylu na Polski rynek. Drugi RIS na naszym rynku został ubrany w dumnie prezentującą się etykietę oraz lak pszczeli chroniący kapsel przed warunkami atmosferycznymi. Cała otoczka prezentuje się imponująco i aż prosi się by zachować butelkę na specjalną okazję. Tym razem serce wygrało z rozumem i plan przeleżakowania piwa spalił na panewce. Jak zaprezentował się Hades i czy zawładnął mą duszą przeczytacie poniżej.


Skład: 
słody: pale ale, pilzneński, wiedeński, karmelowy 600, czekoladowy jasny, karmelowy 50, pszeniczny, Cararoma
surowce niesłodowane: palony jęczmień
chmiele: Zeus, Mosaic, Ahtanum, Fuggles, Experimental 366, Iunga
inne: papryczki chili, mleko w proszku, kruszone ziarna kakaowca

Alkohol: 11,1%

Ekstrakt: 25,2%

IBU: 66,6%

Piana: Ciemno beżowa, drobno pęcherzykowa, dość długo się utrzymująca

Barwa: Ciemny brąz


Aromat: Mało złożony zapach o przeważających akcentach alkoholowych mieszających się ze słodyczą pochodzącą od słodów. Bardzo delikatne nuty owocowe, które są miażdżone przez wyżej wspomniany alkohol. Zdecydowanie rozczarowujący efekt, biorąc pod uwagę bogaty skład trunku.

Smak: Wyraźnie słodkie piwo z średnią goryczką o mało zalegającym profilu. Alkohol, który zdominował zapach w smaku również gra pierwsze skrzypce. Solidne rozgrzewanie w ustach oraz maskowanie innych walorów to główne efekty jego obecności. Trunek jest ciężki w odbiorze i bardzo agresywny, zdecydowanie przydało by się dłuższe leżakowanie. Można by rzec, że poza słodyczą i nutami alkoholowymi ciężko jest tu czegokolwiek się popatrzeć. Papryczki chilli to chyba jedyny jasny punkt tego piwa, który wprowadza przyjemnie łaskotanie na  języku. Paloność pochodząca z ciemnych słodów czy posmaki skórki od chleba można wyraźniej wyczuć dopiero po odparowaniu alkoholu z języka. Nasycenie oczywiście na dość niskim poziomie, natomiast pijalność zdecydowanie kiepska. Chmielu w smaku nie zdołałem dostrzec.


Podsumowując: Piwo po, którym oczekiwałem całego wachlarzu smaków zawiódł mnie na całej linii. Oczywiście znając wcześniej kilka opinii na jego temat mógł bym poczekać kilka miesięcy z tą degustacją jednak ciekawość przeważyła. Sam fakt, że nie zdołałem wypić piwa do końca powinien być przestrogą dla innych, by dali mu się ułożyć. Zachęcam więc do leżakowania Hadesa, a z pewnością Wam się odwdzięczy. 


15.3.14

Alaskan Smoked Porter- czyli łyk ambrozji między kilometrami nakręcanymi korbą rowerową

Piękna pogoda, a więc nierozłączne z nią związane 'wypady' rowerowe, całkowicie pochłonęły mój czas wolny. Oczywiście nie pozbawiłem się przyjemności degustacji piwa lecz delikatnie mówiąc, zaniedbałem moje obowiązki jako bloggera. Materiałów nazbierało się już sporo, do tego stopnia, że czuję się jak leniwy student podczas sesji, z gromem obowiązków na głowie. Wracając jednak do sedna, chciał bym dzisiaj przybliżyć Wam piwo niezwykłe bo z bogatą historią, sięgającą gorączki złota jak i dużym uznaniem w rodzimym kraju, czyli Ameryce jak i poza jej granicami. Mowa o Alaskan Brewing Co. i ich Smoked Porterze. Swoją aktualną formę, browar z Alaski zawdzięcza Geoff'emu i Marcy Larson, którzy założyli firmę w 1886 roku, a co za tym idzie wznowili pracę lokalnego browaru. Wówczas 67 browar rzemieślniczy był inspiracją dla wielu nowych craft'ów, których liczba wzrosła do imponującej liczby ok. 2500 w 2013/14 roku! Dla porównania, wszystkich browarów w Polsce mamy ok. 100, w tym duże browary korporacyjne średnie jak i rzemieślnicze.
Smoked Porter  to piwo wędzone w stylu American Porter, które przecierało szlaki, wówczas niezbyt popularnemu stylowi w USA. Pierwsze warki uwarzono w 1988 roku, które zapoczątkowały limitowaną edycję tego trunku. Dodatkowo można napisać, że opisywany styl nadaje się do leżakowania. To znaczy, że z każdym rokiem nabiera dodatkowych walorów smakowo/zapachowych, w tym celu każda partia piwa jest oznakowywana rocznikiem na etykiecie. Należy zaznaczyć, że nie każde piwo zyskuje na leżakowaniu, w przeciwieństwie do piw ciemnych, mocno alkoholowych o wysokim ekstrakcie.  Piwa mocno chmielone powinny być degustowane jak najświeższe, ponieważ dość szybko traci na aromacie.
Przechodząc już do degustacji chciał bym zaprosić do przeczytania moich wypocin na temat tego trunku, a poniżej degustacji zamieszczę kilka zdjęć z rowerowego weekendu w Trójmieście, zapraszam.


Skład: słody: dwu rzędowe pale, Munich, cristal, chocolate, black patent, smoke of the Munich malt with                 alder wood
            chmiele: Chinook, Villamette,
            drożdże: White Labs WLP002

Alkohol: 6,5%

Ekstrakt: 16,5%

IBU: 45

Piana: Piana drobno i średnio pęcherzykowa, szybko opadająca do niskiej warstwy w kolorze beżowym.

Kolor: Ciemno brązowy z rubinowymi refleksami

Zapach: Wyraźne zapachy wędzone, które dominują nasze nozdrza. Na drugim planie nuty palone/ ciemnych słodów oraz aromaty dojrzałego piwa czyli wiśniowe, suszonych śliwek. Bardzo przyjemny aromat, zdominowany przez wędzonkę, pobudzający nasze ślinianki do wzmożonej pracy.

Smak: W smaku również wyraźnie wychodząca przed szereg- wędzonka. Słody palone odgrywają już większą role w smak, przez co możemy dostrzec przyjemną kwasowość. Piwo nie jest wytrawne, bardziej w kierunku słodkiego o goryczce na średnim poziomie. Niskie nasycenie dodatkowo wpływa na genialną pijalność. Alkohol nie wyczuwalny, zarówno w smaku jak i aromacie.


Podsumowując: Bardzo dobre piwo, z genialnym bukietem wędzonym. Praktycznie nie ma się do czego przyczepić. Butelka 650 ml błyskawicznie została opróżniona co tylko świadczy o wspaniałej pracy browaru z Alaski. Jak dla mnie, najlepsze piwo wędzone jakie miałem okazję degustować. Życzył bym sobie podobnego efektu w Porterze Bałtyckim. Szczerze polecam.


A na koniec kilka zdjęć z ostatniej wycieczki z cyklu- 'wokół komina' czyli Gdynia-Hel-Gdynia:






Mój wysłużony aczkolwiek wierny kompan podróży 

22.2.14

Ortodox Stout oraz kilka słów na temat tego stylu

          W ostatnich tygodniach sporo się działo na polskim rynku browarów rzemieślniczych. Dwie kawki od Widawy i Kopyra oraz cała partia warek z AleBrowaru to tylko kawałek tortu, na którego nie mogłem się doczekać. Dzisiaj chciał bym napisać o stoucie uwarzonym w Gościszewie. Ortodox- Stout, bo tak nazwano czarny trunek AleBrowaru, to stout brytyjski. Jak można przeczytać na stronie browaru, piwa z tej serii mają być czyste stylowo. Zanim jednak przejdę do opisania tego piwa chciał bym przybliżyć pierwotną postać tego stylu. 
           Stout, jako oddzielny styl miał swój początek około 1820 roku, a swoją nazwę zawdzięcza stout porterowi. Tym co różniło ciemnego Portera od Stout'u był zasyp, a dokładniej mówiąc użycie jasnych słodów z domieszkom czarnego lub palonego jęczmienia. Takie zmiany wpłynęły na profil piwa jak i na jego cenę. Porter stał się piwem lekkim, a miano wyrazistego i mocniejszego trunku odziedziczył stout. Rożne odmiany opisywanego stylu mają swoje odzwierciedlenie w dużej rozbieżności brzeczki nastawnej, która wynosi od 9 do 23%. "Wszystkie łączy ciemna, niemal czarna barwa oraz smak palonego ziarna jęczmiennego. Klasyczny stout jest piwem górnej fermentacji."*   
        Na zakończenie chciał bym zaprosić do przeczytania kilku słów z degustacji tego piwa oraz podziękować sklepowi "Smak" z Gdańska, od którego otrzymałem szkło zaprojektowane dla Grand Championa 2012 z konkursu piw domowych w Żywcu. Moim zdaniem jeden z lepiej zaopatrzonych sklepów w trójmieście, do którego serdecznie zapraszam. Jednocześnie załączam zdjęcie, na którym widnieję z drobnym upominkiem wraz z innym 'laureatem' konkursu "Wolę trunki" Pawłem Lisowskim. Ok, nie owijając już więcej w bawełnę, zapraszam do przeczytania kilku słów na temat Ortodox-Stout z AleBrowaru.


Skład: woda, słód, chmiel -Challenger,Fuggles; drożdże - niestety ani na butelce ani na stronie nie znalazłem więcej informacji

Alkohol: 5,6%

Ekstrakt: -


Piana: Beżowa- drobno pęcherzykowa, dość szybko zanikająca do niskiej warstwy

Kolor: W moim szkle czarny

Zapach: Niezbyt intensywny aromat, w którym można się doszukać nut maltoz-owych oraz skórki od chleba. Paloność oraz czekolada są słabo wyczuwalne, zwłaszcza po paru minutach kiedy zmysł węchu przyzwyczai się do aromatu piwa. Niestety z czasem ogrzewania nuty alkoholowe są bardziej dostrzegalne.

Smak: Solidnie kwaskowy co jest efektem użycia ciemnych słodów oraz goryczka na średnim poziomie, podbita delikatnie alkoholem. Paloność i nuty popiołowę są już bardziej wyczuwalne natomiast wysycenie przedstawia się na niskim poziomie. Całość daje efekt lekkiego ściągania kubków smakowych. Alkohol podobnie jak z aromacie, wyczuwalny.


Podsumowując: Niewątpliwie jest to ciekawe piwo, wyróżniające się z pośród wielu interpretacji tego stylu. Wyraźna kwasowość oraz ściąganie w ustach dają wrażenie mało sesyjnego piwa, a wręcz degustacyjnego. Mimo to uważam, że jest wart spróbowania, a wolna degustacja przyniesie nam wiele pozytywnych wrażeń. Tak więc, czekam na kolejne odsłony ortodox'yjnej serii oraz specjalnej wersji Smoky Joe, która według AleBrowaru ma być świetna.


P.S. A pod spodem obiecane zdjęcie z przed sklepu 'Smak' w Gdańsku Przymorze



* "Przewodnik piwosza" Ziemowit Fałat, Renata Górska, Paweł Plinta, Andrzej Sadownik, Dariusz Wojtala, Wydawnictwo Pascal 2002
  

16.2.14

Snake Dog z browaru Flying Dog oraz kilka słów na temat IPA

Złoty Zbyszek, złota Justyna, a do tego jeszcze podwójnie złoty Kamil, brawo, brawo brawo! Świętowania czas zacząć, a jeśli mowa o złotym kolorze to warto sięgnąć po India Pale Ale i wypić zdrowie naszych wspaniałych medalistów. Na wstępnie chciał bym przybliżyć sylwetkę coraz bardziej popularnego stylu piwnego, czyli IPA. Wspomniany trunek jest mocniejszą odmianą pale ale o podwyższonej goryczce i większej zawartości alkoholu. Z koloru jaśniejsza od delikatnego pale ale, cechujące się złotą barwą do jasnego pomarańczu,  Historia tego piwa sięga czasów świetności królestwa Angielskiego. Oryginalnie warzone dla wojsk kolonialnych. Wysokie dawki chmielu jak również alkoholu miały konserwować piwo przed popsuciem, na czas podróży drogą morską do Indii. Zawartość ekstraktu w tym stylu powinna wynosić 12,5-15%, natomiast alkohol w granicach 5,5-7%. 
Piwo, które miałem okazję zdegustować to Snake Dog IPA z browaru Flying Dog. Założycielem browaru z Aspen (stan Colorado) jest barwna postać George Stranahan'a. Jak można przeczytać na stronie browaru, nazwa Flyin Dog urodziła się w głowie Georga podczas wyprawy na drugi pod względem wysokości szczyt świata- K2, w roku 1983. Wówczas, w lokalnym hotelu Flashman zauważył obraz psa, który wywarł na nim ogromne wrażenie. Efektem opisanej przygody była nazwa brewpub'u powstałego w 1990 roku, a następnie browaru rzemieślniczego cieszącego nasze podniebienia do dnia dzisiejszego.
Na zakończenie, już tradycyjnie zapraszam do przeczytania mojej opinii na temat tego piwa, którą znajdziecie poniżej.


Skład: słody-60L Carmel
            chmiel- Warrior, Columbus
            drożdże- American Ale

Goryczka: 60 IBU

Ekstrakt: brak informacji na butelce ani na stronie

Alkohol: 7,1%



Piana: Drobno i średnio pęcherzykowa, obfita lecz szybko zanikająca do niskiej warstwy, ładnie oblepia szkło.

Kolor: Jasny pomarańcz, klarowne.

Zapach: Mango, mango i jeszcze raz mango. Słodki aromat pochodzenia chmielowego, dość intensywny choć nie powalający. Cytrusów ciężko tutaj szukać jak również aromatów alkoholowych. Bardzo przyjemny, słodki zapach z amerykańską duszą.

Smak: W smaku również wyczuwalna pełnia, określił bym ją mianem półsłodkiego trunku. Wyraźna słodycz jest dobrą kontrą do intensywnej w tym piwie goryczki. Od pierwszego łyku bardzo przyjemna, pozostająca przez dłuższy czas w jamie ustnej. Można by się przyczepić, do zbyt zalegającego profilu jednak mi w żadnym wypadku to nie przeszkadza. Alkohol delikatnie wyczuwalny, który dodatkowo podbija goryczkę. Wysycenie piwa na średnim poziomie. Reasumując, gorzkie piwo o słodkiej kontrze w postaci owoców tropikalnych, jak dla mnie bomba.


Podsumowując: Bardzo dobre piwo, goryczka plus słodowość na wysokim poziomie. W porównaniu do naszych polskich przedstawicieli tego stylu (np. Ataku Chmielu), bardziej słodkie. Jedynym mankamentem może tu być delikatnie zalegająca goryczka,  jednak biorąc pod uwagę całokształt - godne polecenia!